Archiwum | Wrzesień, 2016

DRUGA STRONA MEDALU

27 Wrz

Od rana w jednej ze stacji słyszę smutną prognozę odnośnie rynku księgarskiego. W Polsce oczywiście będzie spadał t to w szybkim tempie. Można się było spodziewać po niedawno ogłoszonym raporcie w sprawie czytelnictwa wśród moich rodaków . Posmutniałam więc cokolwiek, ale stan ten nie trwał zbyt długo, bo zabrałam się do roboty. Mam przecież ambicję napisania powieści i to znacznie solidniejszej niż Billing z 2000 roku
.
Jednak w przerwie na wyprostowanie pleców zastanowiłam się, dlaczego mnie ta wiadomość tak mało obeszła, bo mimo tych zapowiedzi pracuję nad książką.. I już chciałam sama siebie zapewniać, że to stąd, iż jestem kimś całkiem pozbawionym próżności i nie zważam na szansę popularności u czytelników. W dodatku kimś kompletnie nieczułym na bodźce materialne. Już, już się we mnie krystalizowała ta opinia, kiedy odkryłam prawdę. Jak mam płakać po utracie czegoś czego nie posiadłam. A złudzenia to przywilej młodości.

Reklama

Słowo na „p”

14 Wrz

Chciałoby się rzec, trawestując znane powiedzenie”: kiedy słyszę słowo patriotyzm, odbezpieczam rewolwer. Ani mam jednak ochotę utożsamiać się z ich autorem, ani cokolwiek prócz dłoni, które co najwyżej mogę zwinąć w pięść. Ale na początek warto się podeprzeć zgrabnie brzmiącym sformułowaniem.

Nie będę więc nadużywała słowa dla nazywania naszego stosunku do miejsca,z którym identyfikujemy się w sposób szczególny. W zamian przypomnę hasło „małe ojczyzny” spopularyzowane bodaj przed ćwierćwieczem. Kryła się w nim ta sama – co zwykle – idea „umiłowania”, przetłumaczona jednak na mniejszą skalę terytorialną. Postulowała odniesienia tych uczuć, postaw i konkretnych działań do tego ,co nas otacza. W jej myśl abstrakcyjne doznanie miało przyoblekać konkretne kształty: poznać swój rejon i jego historię – choćby z opowieści sąsiada. Ocalać, co w zasięgu ręki, szczycić się „naszością” miejscowego. .

Moda na „małe ojczyzny” chyba minęła, co nie znaczy, że wszyscy przestali czuć i działać według tego postulatu. Może już tylko bez atrakcyjnie prezentującego się szyldu. Może tylko dla dobrze pojętego obowiązku zawodowego, jak w Muzeum Literackim im. Józefa Czechowicza w Lublinie Ileż tu się ostatnio dzieje, żebyśmy nie zapominali o jego patronie. Od pewnego czasu placówka oferuje jakiejś atrakcje. Znajdują się jego nowe utworu, o których dyrektor Jarosław Cymernman pisze w prasie i mówi na antenie Radia Lublin. Możemy pooglądać spektakl oparty na wierszach lubelskich kolegów Czechowicza z grupy Reflektor. Odbywają się projekcje filmów, które przybliżają sylwetkę autora „Poematu o mieście Lublinie”.

Chodzę na wszystkie te imprezy, bo jestem z tych ogarniętych manią kulturalną, ale czasem myślę, że równocześnie daję tym świadectwo, że to podejrzane słowo na p. też mnie głęboko dotyczy. Chociaż ma tak niepozorną formę.

%d blogerów lubi to: