Archiwum | Luty, 2017

ENTUZJASTA KULTURY NA BADANIU KRWI

28 Lu

Takiemu wystarczy (nieuzasadnione, miejmy nadzieję) podejrzenie o ciężką dolegliwość, żeby przy badaniu ciała zaraz odkrył coś dla ducha. Pójdzie taki do laboratorium na pobranie krwi i zamiast mdleć ze strachu przed ukłuciem, spokojnym okiem rozgląda się po poczekalni.

Entuzjasta kultury to ja.

Obejrzałam sobie ludzi w kolejce przede mną, ale co tam tego było – dwie osoby. Rzuciłam okiem na stertę ulotek, które widziałam już w innej poczekalni. Wreszcie mój wzrok trafił na prostokąt z portretem mężczyzny, w którym nie rozpoznawałam ani aktora z jakiegoś serialu, ani sportowca, ani celebryty. Sympatyczny pan w kapelusiku ( bo powiedzieć w kapeluszu, byłoby przesadą).

Sięgnęłam po „Lajf” i mogę powiedzieć, że to nowe (przynajmniej dla mnie) lubelskie pismo wydało mi się bardzo interesujące. Zapowiadając wiele wydarzeń artystycznych i omawiając minione, łączy zalety ZOOM-a z charakterem magazynu społecznego z szeroko zakrojonym adresatem. Artykuły –jak się można domyślać – „sponsorowane” występują w towarzystwie pięknych zdjęć, co subtelnie tuszuje ich merkantylny cel. Całość w eleganckiej formie od najlepszej strony pokazuje region i jego ludzi.

Ludzie, badajcie sobie krew w CENTRUM MEDYCZNYM LuxMed

Reklama

DLA UCZCZENIA MIĘDZYNARODOWEGO DNIA JĘZYKA OJCZYSTEGO

21 Lu

powstrzymam się od zamieszczenia tekstu

ODROCZONY ZYSK

14 Lu

Walentynki. Cóż mnie obchodzić to święto dla młodych  i uprawiane w tym dniu obrzędy?Jeszcze do niedawna tak sobie myślałam, aż nauczyłam się czerpać profity z dnia zakochanych. Wystarczyło, żebym znalazła właściwą postawę. Żadnego oczekiwania dowodów na… Żadnych nadziei, że…

Jedynym warunkiem sukcesu jest tu cierpliwość, a jak człowiek żyje dostatecznie długo, to się w nim zgromadzą stosowne pokłady. dzięki wyczerpaniu  sił stajemy się  łagodniejsi, co z nas czyni ludzi łatwiejszych do zniesienia, podobnie jak dla nas – każde oczekiwanie.

Już jutro, po całej walentynkowej celebrze, pójdę sobie do sklepów, a tam będą na mnie czekały kwiaty. Już przecenione, ale jeszcze raźno trzymające swoje główki pod wczorajszym sztandarem. Czerwonymi serduszkami będą się do mnie wdzięczyły różnej wielkości bombonierki. Nastanie czas mojej fety, która może potrwać  i do końca tygodnia..

Zrobię sobie długie komercyjne święto, bo nie muszę, jak młodzi idealiści,  wierzyć w jego głębszy sens. .

JAK POETA POETĘ…

9 Lu

Jak poeta poetę… Różne ciągi dalsze przychodzą tu na myśl, ale ponieważ piszę o konkretnej sytuacji, mam już gotowe zakończenie zdania. Jak poeta poetę przyjął pod swój dach.

Ten zaproszony nie był żadnym uchodźcą ani bezdomnym, żeby wymagał specjalnego wsparcia. Jednak w Lublinie był gościem dawno niewidzianym, a że przynajmniej raz tutaj był, są dowody. Kiedy? Pierwsza odpowiedź, która mi się ciśnie na myśl: za życia, bo trzeba to powiedzieć, że już się pożegnał z tym światem, lecz potęga jego twórczości, uznanej od pierwszych tomów wierszy, nie przebrzmiała. Tak mi się wydaje.

Przyjął zaproszenie w cudze progi i złożył wizytę jak równy równemu, bo gospodarz też już między duchami, ale spuścizna ciągle wśród nas obecna. Jakiejż więc idealnej koegzystencji byliśmy świadkami w niedzielne popołudnie. Dwaj wielcy – każdy w swoim stylu – pod jednym dachem i ani grama napięcia w kwestii, kto ważniejszą częścią parnasu.

A teraz już serio. W Muzeum im. Józefa Czechowicza odbyło się spotkanie z twórczością Mirona Białoszewskiego i to nie tylko literacką. Zobaczyliśmy też zapisy „filmikowania” i prac teatralnych.Pokaz dokumentów stanowił odprysk premiery „Pudełek” w reżyserii Pawła Passiniego, który uczestniczył w spotkaniu obok Jacka Kopcińskiego, autora tekstu tego przedstawienia. Redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”, biorący udział w spektaklu netTheatre, tutaj wystąpił jako opiekun taśm nagranych przez poetę.

A właściwie chciałam tylko napisać, że coraz szerzej otwierające się drzwi lubelskiego „domu Czechowicza” cieszą mnie ogromnie.

Odnośnik

JAK POETA POETĘ…

7 Lu

Jak poeta poetę… Różne ciągi dalsze przychodzą tu na myśl, ale ponieważ piszę o konkretnej sytuacji, mam już gotowe zakończenie zdania. Jak poeta poetę przyjął pod swój dach.

Ten zaproszony nie był żadnym uchodźcą ani bezdomnym, żeby wymagał specjalnego wsparcia. Jednak w Lublinie był gościem dawno niewidzianym, a że przynajmniej raz tutaj był, są dowody. Kiedy? Pierwsza odpowiedź, która mi się ciśnie na myśl: za życia, bo trzeba to powiedzieć, że już się pożegnał z tym światem, lecz potęga jego twórczości, uznanej od pierwszych tomów wierszy, nie przebrzmiała. Tak mi się wydaje.

Przyjął zaproszenie w cudze progi i złożył wizytę jak równy równemu, bo gospodarz też już między duchami, ale spuścizna ciągle wśród nas obecna. Jakiejż więc idealnej koegzystencji byliśmy świadkami w niedzielne popołudnie. Dwaj wielcy – każdy w swoim stylu – pod jednym dachem i ani grama napięcia w kwestii, kto ważniejszą częścią parnasu.

A teraz już serio. W Muzeum im. Józefa Czechowicza odbyło się spotkanie z twórczością Mirona Białoszewskiego i to nie tylko literacką. Zobaczyliśmy też zapisy „filmikowania” i prac teatralnych.Pokaz dokumentów stanowił odprysk premiery „Pudełek” w reżyserii Pawła Passiniego, który uczestniczył w spotkaniu obok Jacka Kopcińskiego, autora tekstu tego przedstawienia. Redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”, biorący udział w spektaklu netTheatre, tutaj wystąpił jako opiekun taśm nagranych przez poetę.

A właściwie chciałam tylko napisać, że coraz szerzej otwierające się drzwi lubelskiego „domu Czechowicza” cieszą mnie ogromnie.

%d blogerów lubi to: