Tag Archives: poezja
Film

Niespodzianka

16 Czer

W ubiegłym roku miałam spotkanie autorskie w Jarosławiu. Miło je wspominam, bo przybyła na nie młodzież słuchała uważnie i nawet po oficjalnym zakończeniu  chwilę ze mną rozmawiała. Dowiedziałam się, że są uczniami szkoły plastycznej, co mnie je jeszcze bardziej zbliżyło z nimi, bo też jestem absolwentką plastyka.

Kilka dni temu dosłałam prośbę, umieszczoną w komentarzach pod blogiem, o e-mailowe skontaktowanie się, gdyż nadawca ma dla mnie jakąś niespodziankę. Przypuszczałam, że to zbieranie adresów dla celów reklamowych, choć intuicja nie pozwoliła mi zignorować tej propozycji. Odpisałam i okazało się, że kilkoro z uczestników tamtego spotkania zilustrowało mój wiersz. Bardzo byłam wzruszona. Dziękuję. Zamieszczam filmik.

Świat jest milszy, niż się wydaje.

 

Reklama

NIE MA REGUŁ BEZ WYJĄTKÓW

4 Kwi

Ledwie zdążyłam napisać o zgubnych konsekwencjach upodobania do przymiotników – tak wśród twórców literatury, jak i odpowiedzialnych za jej obieg – a już spieszę z tytułowym zastrzeżeniem.

Pewnie bym tkwiła w przekonaniu, że trzy w jednym wersie, choćby najdłuższym, źle świadczą o warsztacie, a jeśli w dodatku odnoszą się do jednego desygnatu, są dowodem stylistycznego zapóźnienia itp., itd. Przeczytałam jednak najnowszy tomik Marzanny Bogumiły Kielar. Wiersze ze zbioru wydanego po dwunastu latach milczenia poruszyły mnie głęboko. Szczególne zaś wrażenie dała mi sensualność świata uzyskana właśnie dzięki tej „niebezpiecznej” części mowy. Ani jednego z nich bym nie wykreśliła. Żaden nie wydawał mi się użyty ponad potrzebę. Podobnie jak dopełniaczowych metafor, które zwykliśmy brać za dowód poetyckiej nieporadności. Tu jednak obydwa zabiegi stworzyły niepowtarzalną jakość – świeżą i przekonującą.

Chciałabym mnożyć listę słów dopowiadających cechy tej poezji, ale zakazuję sobie tego niebezpieczeństwa. Tchnienie nowe w zużyty, jak by się mogło zdawać, materiał odbieram z pozycji Salieriego, który słucha muzyki Mozarta.

PS

29 Gru

Niedawno pisałam o twórczości Pani Elżbiety Cichli- Czarniawskiej. Ale kiedy ostatnio, w trakcie przedświątecznego odkurzania książek, trafiłam na Jej tomik „Wielkie małe głody” to nabrałam ochoty, żeby dorzucić jedną uwagę. Już tytuł tego wydanego przez Państwowy Instytut Wydawniczy „Pax” (1968) zbiorku zestawiony z tytułem ostatniego „Bliżej milczenia” eksponuje opozycję: młodość – starość. Jednak kontrast ten najsilniej ujawniają same wiersze:

lekko zatrzymuje się włos
w połowie wiatru
dzień dobry wiosno ulico
i jeszcze chorągiewko deszczu
dzień dobry

pogodzona zupełnie
z miłością konieczną
do popłochu spojrzeń
do obietnic kroków
odświętnie spadam w sam środek
zrównania kwietnia i serca

wtedy zatrzymują się gest
w połowie nabrzmiewania

dzień dobry
niechybna goryczy
w poprzek wiatru
śmiało prostującego włos

jak nagle jestem
pogoda
zardzewiała od wykruszonego we mnie
światła

(Dzień dobry z Wielkie małe głody, 1968)

po co utrwalasz w sobie
szkice z nieodbytych podróży

tam
kontury dziwnych miast
prawdziwych a nieistniejących
ludnych choć niezamieszkałych
tam błędne echa pośpiesznych spotkań
i płochliwych pożegnań

obrzeza niespełnień

z bezsennej perspektywy
naszczekują porzucone chwile
zmięte wzruszenia spadają na bruk
jak bilety donikąd
[…]
(sowa śnieżna z Tyle ile cię jest, 2005)

Że też wiersze zdradzają nasz wiek bardziej niż szyja czy dłonie…. W cudzej twórczości widzę to dokładniej niż we własnej.

%d blogerów lubi to: