Archiwum | Listopad, 2018

ARNSZTAJNOWA OD NOWA

24 List

Franciszka Arnsztajnowa – lubelska poetka międzywojnia. Nieskromnie mówiąc moja koleżanka po piórze, której wprawdzie nie mogłam spotkać osobiście, bo zmarła grubo przed moim urodzeniem, ale kontaktuje się z nią poprzez wiersze. I chociaż nie wszystkie rejestry jej liryki, zwłaszcza tkwiące w młodopolskiej egzaltacji, przemawiają do mnie, to kilka wierszy tej autorki, zbudowanych już z bliższego codzienności języka, silnie mnie porusza. Także te dla dzieci, w moim odczuciu, nie straciły swojego uroku.

Niedawno obchodzone 700-lecie Lublina dało wiele okazji do przypomnienia jej sylwetki i dorobku, na który składa się poezja, dramat i tłumaczenia z literatury. A teraz znowu wraca się do tej spuścizny w stulecie odzyskania niepodległości. W minionym tygodniu Wojewódzka Biblioteka im. H. Łopacińskiego zorganizowała wieczór, na którym poezja Franciszki Arnsztajnowej zabrzmiała wielorakim głosem, czytali ją bowiem zaproszeni do tego miłośnicy kultury różnych profesji. Każdy miał zaprezentować indywidualnie wybrane utwory, co nadało całości specyficzną strukturę i pełen niuansów ton.

Czytanie wierszy zostało poprzedzone wprowadzeniem dr Anny Mazurek, dyplomowanej kustoszki Muzeum Literackiego im. Józefa Czechowicza w Lublinie, które było fantastycznym punktem programu. Rozległa wiedza prelegentki zbiegła się tu z niezwykłym talentem oratorskim. Emocje wkładane w wykład, bo na to miano zasługuje jej wypowiedź, w celny sposób przybliżały słuchaczom dramatyczną biografię poetki. Elegancka powściągliwość, z jaką prezentowała stylistyczne przełomy w omawianej twórczości, satysfakcjonowały słuchaczy analitycznym podejściem. Połączenie obydwu postaw dało znakomity efekt. Do tego jeszcze wdzięk osobisty Ani. Wyszliśmy urzeczeni.

AWARIA ŚWIATA

14 List

To nie mój tytuł, ale moje odczucie. Doznanie, które towarzyszy człowiekowi chyba od zawsze. Ewa Lipska zapisała ten moment chwiejnej równowagi w jednym z wierszy najnowszego tomu „Pamięć operacyjna”. (Ze względu na objętość można by go nazwać zbiorkiem, bo zawiera tylko dwadzieścia cztery utwory, ale z racji ciężaru tematów ta zdrobniała forma już do niego nie pasuje).
Czytam tę książkę od kilku miesięcy, a niektóre wiersze ciągle stawiają mi opór. Są jednak i takie, jak „Awaria świata”- wprost mówiące za mnie:

Nadchodzi awaria świata. Ale jeszcze drzemie
rozleniwiona w zaroślach.
Pomrukują wiolonczele rozstrojonych traw.
Już rozbrojone niebo. Błyskawica
udaje nocną lampkę. Jeszcze daleko grzmot.

Mamy nadzieję, że ominie naszą wieś.
Idziemy na piwo do pobliskiej knajpy.
Jeszcze księżyc wrzucony do rzeki.
Jeszcze nie dzieje się nic.

Zjadamy miłość. Wypluwamy pestki.
Patrzymy na złom cmentarza.
Mniej więcej umarli. Ale więcej nic.