Wakacje się kończą, co bardziej uświadamia mi treść reklam, niż letni wypoczynek. Wszędzie zeszyty, tornistry (o ile to się jeszcze tak nazywa), ołówki, gumki i długopisy. Obojętnie mijam całe sektory, bo dziecko mam już bardzo duże. Jednak to jakoś zasiewa ziarno w mojej głowie, które zaczyna rosnąć podczas słuchania radia.
Radio to moje ulubione medium. Jestem głęboko związana emocjonalnie z kilkoma stacjami. Głównie z tymi o dużym udziale tematów kulturalnych. Ale nie o tym chciałam. Z telewizji też korzystam, nie ma się co wypierać. Będę więc ogólnie mówiła o mediach. I właśnie wobec nich zgłaszam swój inspirowany szkołą pomysł.
Każde forum dyskusyjne na antenie radia lub telewizji to – zgodzicie się ze mną – próba integracji przedstawicieli różnych opcji politycznych, ludzi rozmaitego poziomu kultury osobistej oraz umiejętności mówienia i przekonywania. Tych o nadmiarze ekspresji i jej braku. Takich, co mają trwałe zasady,choćby przyszło za nie płacić wysoką cenę, i koniunkturalistów. Znawców problemu i zwykłych krzykaczy. Długo by wymieniać …
Redaktor z taką grupą w studiu ma całkiem podobne problemy jak nauczyciel. Poskromić towarzystwo nie jest łatwym zadaniem. Szkoła jednak znalazła sposób, aby nie eliminując skrajności, mieć warunki dla procesu pedagogicznego. Jednym z tych rozwiązań są klasy „integracyjne”, gdzie dzieci zdrowe uczą się razem z tymi o jakichś deficytach. W klasach tych oprócz nauczyciela prowadzącego lekcję jest drugi – wspomagający. Pierwszy odpowiada za przekazanie treści programowych, drugi za opiekę nad dziećmi z trudnościami. Może się więc umiejętnie zająć uczniem z ADHD, aby ten jak najmniej przeszkadzał pozostałym.
Dochodzę do sedna sprawy. Proponuję, aby w mediach wprowadzić stanowisko redaktora „wspomagającego”. Tak mi się marzy możliwość słuchania wypowiedzi dyskutantów
zamiast hałasu ich głosów.