Chciałabym Wam go przedstawić. Zacznę od tego, że patrzy w tę samą co ja stronę. A nie dość tego – podobnie widzi wyłaniające się przed naszymi oczami kształty. I nie tylko w zewnętrznym kształcie. Dostrzega też to, co w tej wizji głęboko ukryte. Jego serce, a może umysł – cokolwiek u niego jest narzędziem duchowej potencji – potrafi odkryć zakodowane w niej sygnały i wyprowadzić z nich wyższy porządek.
Zupełnie nas to nie dzieli, że pracujemy w innym systemie znaków, bo przecież wiemy, że są wobec siebie równorzędne i wzajemnie się dopełniają . Dlatego czuję z nim taką bliskość.
Mój partner to autor zdjęć teatralnych. Ktoś – niesprowadzony do konkretnej osoby i określonej płci – lecz ten, kto biegle posiadł technikę fotografowania, a jednocześnie zna literaturę dramatyczną
i potrafi uchwycić obiektywem – coś tak nieuchwytnego – jak wymowę inscenizacji.
Byli tacy na mojej recenzenckiej drodze. W przekonaniu tym utwierdziłam się, poszukując najlepszych spośród setek zdjęć, którymi w swojej książce próbowałam zilustrować dokonania lubelskich teatrów.